Dopiero kiedy życie da Ci w tyłek zrozumiesz,że go nie doceniałeś.Zrób to teraz.Ciesz się chwilą bo nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie twój koniec.Mój koniec chyba już nadszedł.Szkoda że nie zdążyłm odpowiednio zasmakować życia.Wijący ból przeszywał moją klatkę piersiową która jeszcze dziwnie się poruszała.Mój organizm walczył.Nie starałam się w ogóle mu pomagać bo dostałam kulką zbyt głęboko aby się wydostać z tego gówna.Jejku jak ja mogę jeszcze myśleć?Czy w niebie widzi i czuję się pustkę?I czy można rozkoszować się tylko swoimi myślami?Mam nadzieje,że nie bo chyba bym oszalała z samą sobą.Serio potrafie być nieznośna.Tak nawet dla siebie.Wiem,że to dziwne.Chociaż wątpię,że trafie do nieba.Ostatni raz byłam na nabożeństwie wieki temu.Po prostu nigdy nie miałam czasu.No ale odmawiałam pacież codziennie i ogólnie…Nagle jakby zaczęłam spadać w dół.Zaczęłam krzyczeć i wywijać we wszystkie strony-lecz to nic nie dało.Nadal spadałm w błogą nicość i pustkę.Spadłam na krótko przystrzyżony trawnik.Był gładki a wokół roznosił się zapach róż i bzu.Zawsze byłam jak kot-spadałam na cztery „łapy” ale za to lądowanie musiałam się pochwalić.Ból znikł.Rozglądając się dookoła zobaczyłam siwą staruszkę siedzącą na ławce pod bzem.Popijała coś z porcelanowej filiżanki w kwiaty i patrzyła na mnie zachęcając mnie ruchem ręki abym do niej podeszła.Nie,nie,nie! W środku zaczęłam dygotać.Zrobiłam kilka wdechów i wydechów żeby się uspokoić ale niewiele pomogło.Przygryzłam dolną wargę powodując krwawienie tak silne że krew trysnęła na staruszkę która była moją zmarłą babcią.Ona nigdy mnie nie lubiła.Gdy byłam małą dziewczynką i z nią zostawałam pod nieobecność rodziców zamykałą mnie w pokoju na klucz a gdy płakałam i waliłam w drzwi strasznie krzyczała i dawała mi kilka mocnych klapsów w pupę.Staruszka zamieniła się w czerwoną plamę i roztopiła się?To było dziwne.Jejku ja naprawdę się boję.Nie jestem ze stali nawet jak na panią detektyw z Bostonu.Albo byłą panią detektyw zanim spierniczyłam misje i poległam na misij.Zrobiłam błąd że tak wcześnie zaatakowałam tego bandziora.Poważny błąd za który srogo zapłaciłam.Znów pochłonął mnie wir otchłani ale tym razem jakaś siła pchała mnie prosto.Powrócił ból.Słyszałam jakieś dźwięki.Dużo głosów ludzkich.A może anielskich?Nie anielskie głosy wyobrażałam sobie jak coś pięknego nie do opisania a te tu były takie…Zwykłe.Próbowałam otworzyć oczy ale strasznie mnie piekły i niewyobrażalnie wszystko mnie bolało.Syknęłam z bólu.
-Am?-jak przez gruby mur usłyszałam znajomy mi męski głos.
Potem jeszcze kilka głosów mi nie do końca znanych.Ktoś mnie dotykał.Próbowałam się sprzeciwić lub szarpać ale byłam zbyt słaba.Cholera.Nie pozwolę sobie by jakiś tam facet po pięćdziesiątce albo gorzej, niewyżyty seksualnie dotykał mnie swoimi grubymi zarośniętymi łapskami.O nie.Krzyczałam (a właściwie prawie szeptałam) wyraz mojego sprzeciwu ale szybko poczułam dotyk czegoś na mojej ręce i zaczęło mi się kręcić w głowie.Popadłam w ciemność.
***
Starałam się otworzyć oczy.Światło paliło mnie w oczy.Wszystko mnie bolało.Ktoś trzymał moją rękę.Właściwie to ściskał.Jęknełam cicho ale chyba zostało to zauważone bo ktoś zaczął wołać z radością w głosie moje imię.Gdy powoli otworzyłam oczy zobaczyłam Ernesta który pogłaskał mój policzek zauważając,że mam otwarte oczy.
-Cześć skarbie.Dłuugo spałaś.-uśmiechnął się do mnie a ja zauważyłam,że ma on podkrążone oczy.
-Cz…Cze..ść.Szef jest bardzo zły?
-Serio Am?Dopiero co otworzyłaś oczy po dwóch dniach a już o pracę się pytasz?
-Mhmm…
-Nie jest zły.Poświęciłaś zdrowie dla misji.
-Kiedy mogę wrócić do pracy?
-Jutro mają Cię wypisać.Ale czeka Cię pół roku rehabilitacji.Będziesz miała przydzielonego jakiegoś więźnia który musi odrobić prace społeczne.Szef Ci to załatwił.Na razie będziesz przemieszczała się na wózku.
-Co do cholery?!-prawie krzyknęłam ale ból w klatce piersiowej dał o sobie znać.
-Uspokój się proszę.Będę wpadał do Ciebie codziennie sprawdzać czy więzień sprawuje się dobrze.
-Dam sobie radę.Nie jestem dzieckiem.-prychnęłam
-Nazywa się Liam Payne.Jutro przyjedzie Cię odebrać.Trzymaj się i odpoczywaj.-nie dając mi nic więcej powiedzieć pocałował mój policzek i wyszedł z Sali.
Kurwa.Dlaczego zawsze mi musi się coś przytrafiać.
Starałam się otworzyć oczy.Światło paliło mnie w oczy.Wszystko mnie bolało.Ktoś trzymał moją rękę.Właściwie to ściskał.Jęknełam cicho ale chyba zostało to zauważone bo ktoś zaczął wołać z radością w głosie moje imię.Gdy powoli otworzyłam oczy zobaczyłam Ernesta który pogłaskał mój policzek zauważając,że mam otwarte oczy.
-Cześć skarbie.Dłuugo spałaś.-uśmiechnął się do mnie a ja zauważyłam,że ma on podkrążone oczy.
-Cz…Cze..ść.Szef jest bardzo zły?
-Serio Am?Dopiero co otworzyłaś oczy po dwóch dniach a już o pracę się pytasz?
-Mhmm…
-Nie jest zły.Poświęciłaś zdrowie dla misji.
-Kiedy mogę wrócić do pracy?
-Jutro mają Cię wypisać.Ale czeka Cię pół roku rehabilitacji.Będziesz miała przydzielonego jakiegoś więźnia który musi odrobić prace społeczne.Szef Ci to załatwił.Na razie będziesz przemieszczała się na wózku.
-Co do cholery?!-prawie krzyknęłam ale ból w klatce piersiowej dał o sobie znać.
-Uspokój się proszę.Będę wpadał do Ciebie codziennie sprawdzać czy więzień sprawuje się dobrze.
-Dam sobie radę.Nie jestem dzieckiem.-prychnęłam
-Nazywa się Liam Payne.Jutro przyjedzie Cię odebrać.Trzymaj się i odpoczywaj.-nie dając mi nic więcej powiedzieć pocałował mój policzek i wyszedł z Sali.
Kurwa.Dlaczego zawsze mi musi się coś przytrafiać.